Kiedyś usłyszałem pytanie: “dla kogo właściwie jest pogrzeb?”
Dla tych, którzy odeszli – czy dla tych, którzy zostają?
Myślę, że w równym stopniu dla jednych i drugich. Dla zmarłej osoby to ostatnia scena, w której jej życie zostaje nazwane, podsumowane, uhonorowane. Dla bliskich – to pierwszy krok w żałobie, początek drogi, której nikt nie wybiera, a jednak każdy musi przejść.
I właśnie dlatego, jeśli pogrzeb okazuje się nieudany – pozbawiony prawdy, czułości i sensu – proces żałoby nie zaczyna się łagodnie. Przeciwnie, komplikuje się, generuje dodatkowy ból i poczucie niespełnienia. Bezosobowa ceremonia, pozbawiona prawdy i sensu, potrafi tylko pogłębić cierpienie. Dlatego tak wyraźnie kontrastuje z nią pogrzeb humanistyczny – osobisty, pełen uważności, tworzony dla konkretnej osoby. Działa odwrotnie – zamiast zamykać i ranić, otwiera przestrzeń, w której naprawdę można się pożegnać, poczuć bliskość i wspólnotę.
Byłem na wielu ceremoniach, które zostawiały we mnie dziwne poczucie pustki, a czasem wręcz złości. Ktoś wchodzi, odczytuje formułkę z kartki, mówi o „drodze, którą wszyscy pójdziemy” i tyle. Żadnego śladu po tym, kim była osoba, którą żegnamy. Żadnej czułości, żadnego wysiłku. Jakby chodziło tylko o procedurę. A przecież pogrzeb to nie paragraf ani obowiązek do odhaczenia – to początek żałoby. I jeśli zaczyna się źle, jeśli zostawia w sercu kolejną ranę – cały proces przeżywania staje się trudniejszy.
cisza, nie każda koi są milczenia, które kaleczą pogrzeb bez serca jak drzwi niedomknięte i echo, które wraca latami.
Artur Mazur
Antropolodzy od dawna zwracali uwagę, że pogrzeb nie jest tylko smutnym obowiązkiem, ale ważnym rytuałem przejścia. Arnold van Gennep opisał go w trzech krokach: najpierw oddzielenie – czyli moment, kiedy symbolicznie żegnamy obecność zmarłego w świecie żywych. Potem przejście – czas zawieszenia, kiedy próbujemy oswoić się z nową rzeczywistością. I wreszcie włączenie – wejście w życie „po stracie”, w którym zostaje z nami już tylko pamięć.
Bronisław Malinowski podkreślał, że rytuały są po to, żebyśmy nie uciekli przed śmiercią w panice, ale też żebyśmy nie dali się wciągnąć w nicość. Pogrzeb jest jak pomost: pozwala spojrzeć na stratę wprost, a jednocześnie nie zatracić się w niej.
William Worden – pierwsze zadanie żałoby
Psycholog żałoby William Worden pisał, że żałoba ma swoje „zadania”. Pierwsze z nich to uznać, że śmierć naprawdę się wydarzyła. Pogrzeb jest w tym kluczowy – bo dopiero wtedy zaczynamy rozumieć, że ta osoba już nie wróci. Nawet jeśli jeszcze trudno w to uwierzyć, ceremonia sprawia, że staje się to bardziej realne.
William Hoy – cztery funkcje pogrzebu
Inny badacz, William Hoy, podsumował, że pogrzeb spełnia cztery ważne role:
Jennifer Hunter – niedokończony rytuał
Badaczka Jennifer Hunter zauważyła, że jeśli pogrzeb nie spełni tych funkcji, żałoba staje się jak „niedokończony rytuał przejścia”. Niby coś się zaczęło, ale nie miało swojej pełni. I wtedy zamiast ulgi zostaje frustracja i ból.
Nie jesteś już tam, gdzie byłeś. Ale jesteś wszędzie tam, gdzie my jesteśmy.
Victor Hugo
Carl Becker – japońskie badania
Carl Becker przebadał 1400 osób w Japonii i wyszło mu coś bardzo konkretnego: ci, którzy byli niezadowoleni z pogrzebu, częściej chorowali, mieli objawy depresji, lęku, bóle ciała. To pokazuje, że pogrzeb naprawdę wpływa na zdrowie – nie tylko psychiczne, ale i fizyczne.
Birrell, Stroebe, Schut – brytyjskie badania
Podobnie w Wielkiej Brytanii – tam okazało się, że wcale nie rozmach czy koszt pogrzebu decyduje o tym, jak przeżywamy stratę. Najważniejsze było to, czy rodzina miała poczucie wyboru i czy ceremonia pasowała do charakteru zmarłego. Kiedy pogrzeb był szyty na miarę – przynosił ulgę. Gdy był narzucony i sztampowy – zostawiał pustkę i niedosyt.
Pandemia i Prolonged Grief Disorder
Pandemia pokazała to jeszcze wyraźniej. Zakaz dotykania się, zamknięte trumny, pogrzeby w wąskim gronie – wszystko to zwiększało ryzyko tzw. przedłużonej żałoby (Prolonged Grief Disorder). Ludzie zostawali ze swoim bólem sami, bez rytuału, który mógłby pomóc go udźwignąć.
Z badań i z własnego doświadczenia wiem, że najboleśniejsze bywają:
To są te chwile, które wracają nocami. To są te wspomnienia, które – zamiast wspierać – zabierają nam energię.
Wciąż widzę w Polsce podejście: im więcej kwiatów i marmuru, tym „ładniej”. Tylko żałoby nie da się zakryć przepychem. Widziałem wystawne ceremonie, które były puste i chłodne. I widziałem skromne pogrzeby, które zostały ze mną na zawsze – bo ktoś odczytał list do brata, ktoś inny zaśpiewał piosenkę babci, a ktoś przyniósł przedmiot, który naprawdę opowiadał życie zmarłego.
Przepych to często ucieczka od bólu. Ale pustka i tak wraca – tylko mocniejsza.
Pogrzeb nie jest tylko wspominaniem życia zmarłego ani pocieszaniem tych, którzy zostali. To coś więcej – wspólnota w działaniu, rytuał, który nadaje ramę żałobie i sprawia, że możemy ją unieść.
Artur Mazur
Pomagają proste rzeczy: dotknięcie dłoni zmarłego, możliwość zobaczenia ciała, wspomnienia opowiadane na głos, muzyka, która „była jego”, symboliczne gesty, obecność wspólnoty. Hoy pisał o pięciu kotwicach: symbole, wspólnota, działanie, dziedzictwo kulturowe i obecność zmarłego. Wszystko to składa się na rytuał, który naprawdę działa.
Jako celebrant pogrzebów humanistycznych widzę to na co dzień. Ogromną różnicę robi to, że możemy razem z rodziną usiąść i naprawdę zapytać: kim on był? kim ona była? co wniosła do naszego życia?
Pogrzeb humanistyczny nie jest „brakiem tradycji”. To jest tworzenie tradycji na nowo. Takiej, w której znajdzie się miejsce dla każdego: niewierzących, osób z innych kultur, społeczności LGBTQ+, przyjaciół i rodziny z wyboru.
Dla mnie pogrzeb to nie konkurs na wieńce. To pamięć, wdzięczność i obecność.
Widziałem różne pogrzeby, które pomagały unieść stratę. I takie, które raniły. Wiem jedno: pogrzeb jest nieodzownym elementem procesu żałoby. Jeśli zawiedzie – ból zostaje sam. Jeśli jest osobisty, autentyczny i pełen znaczenia – żałoba dostaje ramę, w której mieści się nie tylko strata, ale i wdzięczność.